Rozpocząć terapię…
Co to znaczy rozpocząć terapię?
Wiele osób interesuje się własnym rozwojem, a niektóre z nich zamierzają rozpocząć własną terapię. Często jednak nie mogą sobie wyobrazić sobie tego pierwszego spotkania z terapeutą. Może warto więc „odczarować” krążące mity i obawy z tym związane.
Witamy się. Siadamy, stawiamy obie stopy na podłodze. Usadzamy się wygodnie. Można się jeszcze pokręcić, Poruszamy lekko głową, sprawdzamy czy napięty jest kark i ramiona. Jeżeli tak, rozluźniamy je i uspokajamy. Trzeba być świadomie w swoim ciele, aby świadomie być w swoim duchu… Teraz jeszcze trzy głębokie, spokojne oddechy. Następnie „puszczamy” myśli. Jesteśmy „tu i teraz”. Rozpoczynamy sesję terapeutyczną.
Rozpoczynając pracę z klientem pytam skąd pomysł na terapię ? Pytam o jego własną decyzję i motywację do pracy nad sobą. Uważnie słucham odpowiedzi. Klient opisuje swoją rzeczywistość, zachowania lub niepokojące go objawy. To jest coś, z czym klient się zmaga i co chciałby zmienić. Powoli poznajemy się i próbujemy zbudować przestrzeń zrozumienia i porozumienia.
Świat subiektywnej rzeczywistości klienta jest dla niego jedynym istniejącym, i to implikuje jego stosunek do wszelkich spraw. Jako terapeuta nie dziwię się życiu klienta i nie dyskutuję z poglądami. Nie jestem moralistą, prawnikiem, policjantem, ani księdzem. Przyjmuję świat klienta jako przestrzeń, w której należy pracować.
Bywa, że sprawa, z którą ktoś przychodzi do gabinetu jest jedynie „przykrywką” czegoś leżącego głębiej. Trzeba więc zacząć pracować i szukać – a wtedy otwiera się coś dalej. W oparciu o relację i pracę z terapeutą, klient może mieć /poczuć/ odwagę uświadomić sobie, dotknąć i nazwać problemy, o których nigdy nikomu nie odważył się powiedzieć. Znalezienie tego prawdziwego problemu może zająć tak 5 minut, jak i wiele miesięcy… Gdyż każdy ma za sobą jakieś zaszłości, lecz nie każdy chce i umie je sobie uświadomić.
Po uświadomieniu sobie tych najważniejszych kwestii, klient powinien zastanowić się, czy jego problem jest rozwiązywalny, i czy chce nad nimi pracować. Powinien chcieć spróbować przepracować go i wyzwolić się z niego, Musi chcieć pożegnać się ze znanym, i może nawet w jakimś stopniu lubianym, choć trudnym stanem, lub etapem życia. Po to przecież zdecydował się rozpocząć terapię. Gdyż psychoterapia to proces, w którym klient często „płaci” swoimi rozwianymi złudzeniami, a czasami także rozpadem destrukcyjnej, ale stabilnej filozofii życia. To sytuacja, w której dotyka swoich uczuć. Gdzie czasem zmaga się np. z własnym strachem. Lub też trudem podejmowania nowych zadań, czy z niejednokrotnie nowymi, lecz koniecznymi wyborami.
Może brzmi to kontrowersyjnie z punktu widzenia osoby, która wiele w życiu doświadczyła i w końcu z trudem, lecz decyduje się na terapię, a która nagle słyszy, że szukając pomocy znowu narazi siebie na kolejne obciążenia i stres. Ten wysiłek ma jednak głęboki sens. Gdyż jeżeli wydłużymy perspektywę i skoncentrujemy się na tym, do czego cały ten trud ma właściwie doprowadzić, to jego efektem może być /czy raczej – powinno być/ dalsze – lepsze, spokojniejsze i pełniejsze życie.
Po kilku spotkaniach klient powinien już także czuć i wiedzieć, czy na pewno chce ze mną pracować – czyli, czy chce pracować z tym właśnie terapeutą. A więc, czy odpowiada mu atmosfera spotkań, metoda pracy i osoba terapeuty. Gdyż tylko relacja oparta na bezpieczeństwie, empatii i wzajemnym zaufaniu może być podstawą wspólnej drogi. Jednak w tej drodze do wnętrza klienta rolą terapeuty jest ograniczona. Terapeuta nie jest od tego, aby doradzać, czy pomagać. Terapeuta nie daje gotowych recept, nie ocenia, nie zdecyduje za klienta, co należy zrobić. Może jedynie uważnie i empatycznie towarzyszyć, oraz wspierać klienta w procesie rozwoju. Jest jedynie oparciem i lustrem, w którym klient sam siebie ogląda.
Po pierwszych spotkaniach, i minimalnym choćby porozumieniu w relacji klient – terapeuta, otwiera się czas – czas pracy w procesie terapii i życia.
JS