Wzorca, ideały, a budowanie związku

WZORCE, IDEAŁY, A BUDOWANIE ZWIĄZKU

Kolejnym z podstawowych powodów powstawania  problemów i kryzysów w związku są wzorce i ideały,  z jakimi  wchodzimy w nasze  dorosłe życie,  a także wchodzimy z nimi w związek.

W naszej rodzinie pochodzenia  wpojono nam pewne wartości, wzorce,  zasady postępowania oraz rodzinne rytuały.  Inna część naszego życiowego bagażu to opinie  bliskich i dalszych nam osób, edukacja szkolna i pozaszkolna, a także wzorce pochodzące z kręgu literatury, sztuki, mediów, itp. Mamy np. „wdrukowany” gdzieś w głowie  pogląd,  że od kobiet i mężczyzn oczekuje się,a nawet wymaga,  ściśle określonych  choć często  różnych,  zachowań i wchodzenia w określone role.  Przyjmujemy i odwołujemy się do innych, utartych  społecznie „prawd”, zwyczajów czy trendów.

W okresie  naszego dzieciństwa i dojrzewania zapamiętujemy  różne wydarzenia i sytuacje. Jeżeli łączą się one z naszymi silnymi  emocjami  lub  wiąż mają mocny wpływ na bieg naszego dalszego życia, gromadzimy je w postaci „kluczowych wspomnień” i doświadczeń. Z nich wyciągamy także swoje  wnioski jak postępować w przyszłości.

Kolejnym  „filtrem”  przez który patrzymy na świat jest nasze doświadczenie  społeczne. Kobieta żle potraktowana przez kolejnych partnerów może w przyszłości  podświadomie bać się mężczyzn w ogóle. A ktoś kilkakrotnie ośmieszony, oszukany czy pobity może nabrać nieufności,  czy wręcz będzie czuł strach, przed  kolejnymi kontaktami  społecznymi.

Jakby tego było mało, w  jakimś  stopniu, z powodu naturalnego wyposażenia ewolucyjnego, a trochę  pod wpływem sugestii /czy nawet presji/  otoczenia,  ciągle chcemy czegoś, czego nie mamy. I m.in. dlatego chcemy w  swoim życiu ciągle więcej  oznak zainteresowania., więcej kwiatów i wspaniałego seksu, więcej  dóbr materialnych,  więcej rozrywki, adrenaliny, itp.  Obecnie pragnienia te mocno  wzmacnia  świat reklamy i konsumpcjonizmu.

Stąd, ukształtowani przez te przeróżne oddziaływania, w swojej  dorosłości  „wiemy” jak należy postępować w wielu zwykłych lub bardziej niezwykłych, życiowych sytuacjach.  Wzorce dają nam oparcie w życiu,  choć jednocześnie  ograniczają  opcje naszego zachowania. Czasami z niektórymi stereotypami  „walczymy”,  jednak to tylko potwierdza tezę,  że takie modele zachowania mocno funkcjonują w przestrzeni publicznej. Dotyczy to wszystkich dziedzin życia –  a wymieńmy tylko wychowanie i edukację dzieci, wypełnianie ról społecznych i  spędzanie wolnego czasu.

           Generalnie, nie ma w tym wszystkim nic złego. Tak po prostu jest. Problem leży w tym, że wchodząc w związek zapominamy, że nasz partner wchodzi  weń z innym – swoim indywidualnym –  bagażem wzorców. Banałem jest stwierdzenie, że każda rodzina i każde środowisko są  inne. Że dziadkowie i rodzice  naszego partnera  także mieli swoje  doświadczenia, które  na swój sposób budowały i kształtowały ich rodzinę.  Pomimo, że przecież to wiemy  – często  nie bierzemy pod uwagę faktu, że nasz partner w tej swojej – innej od naszej –  rodzinie dorastał. Że on sam także miał  także własne, indywidualne, dobre i złe przeżycia czy wręcz traumy. I dlatego też wchodzi w związek ze swoim   sposobem widzenia świata i   własnym „zestawem  zachowań i norm”. który konfrontuje z naszym.  Różne są  bowiem  wzorce „dobrej rodziny”, „dobrego życia” i „dobrego partnera”.  Dla jednych normą jest niedzielny rosół i oglądanie telewizji. Dla innych czynny wypoczynek. Dla jednych pełna  obsługa mężczyzny w sprawach domowych, dla innych układ partnerski. Dla jednych  kłótnie, krzyk lub tzw. „ciche dni”, a dla innych rozmowa i wspólne rozwiązywanie problemów, etc.

              Wiele osób wchodząc w „dorosły” związek  siebie i  własną  rodzinę pochodzenia  ocenia mało krytycznie, a przyszłość  idealizuje.  Za tzw. „normę” uważa właśnie swój dom rodzinny.  Jednak większość dziś dorosłych  osób nie była w domach rodzinnych uczona rozpoznawania własnych potrzeb. Nie miała swobodnego prawa do ich wyrażania. Nie miała znaczącego udziału w podejmowaniu decyzji dotyczących ich samych.  Musiała  spełniać oczekiwania rodziców i otoczenia.   Zdarza się  więc, że dopiero w dorosłym życiu, we własnym związku,  „walczy o  siebie”. Walczy o „rację”. 

Partnerzy  nie biorą pod uwagę swojej inności. Nie rozmawiają  o sobie, ani o tym co  dla związku  będzie dobre,  twórcze i rozwijające.  Oczekują  wyidealizowanej  jednomyślności  lub  przewagi tej „swojej racji”. Wydaje im się, jej że kompromis, czy porozumienie zagrozi ich  pozycji w związku.  Często walczą  o sprawy i rzeczy, które tak naprawdę być może  za tydzień, czy  rok przestaną być ważne. I często w  tej walce tracą z oczu partnera. Nie myślą, lecz chcą nagiąć życie  do idealnych wzorców. Jest to m.in. wynik wychowania na  modelu miłości romantycznej , potocznej wersji  miłości chrześcijańskiej oraz wzorców pop-kultury..

              Przy wchodzeniu w kolejne związki sytuacja staje się jeszcze trudniejsza.  Teoretycznie –  dużo lepiej znamy samych siebie. Bywa, że już wiemy, czego od związku chcemy. Najczęściej  – tylko wyraźniej wiemy, czego nie chcemy. Ale uważamy, że jesteśmy zdolni do głębokiej, dojrzałej  miłości. Pragniemy  skupić się na tym, co ważnie, zamiast tracić energię i czas na nieistotne drobiazgi. Znowu jesteśmy pewni „swojej racji”. 

Patrząc realistycznie –   oprócz naszej, dojrzalszej  osobowości, wnosimy do nowego związku także wszystkie trudne doświadczenia  i urazy ze związków poprzednich.  Wnosimy  lęk przed powtórzeniem się dawnych, złych zdarzeń.   I mamy  mocno już wypracowane mechanizmy obronne. Własne sposoby przeżywania  frustracji , bólu, złości i rozczarowań. Lecz nasz partner także wnosi swoje  złe i dobre doświadczenia!

A przecież nowy związek  niejednokrotnie stawia  przed nami zupełnie nowe,  dodatkowe, często trudne,  wyzwania. Pojawiają się  dodatkowe zobowiązania, sprawy rodzicielskie,  problemy ze starymi rodzicami  czy komplikacje  towarzyskie.  Wtedy często wycofujemy się ze spontanicznego kontaktu. Rozważamy, podświadomie kalkulujemy, coś z partnerem rozgrywamy.  Albo też dochodzi  do konfrontacji postaw i  emocji.

              W ujęciu Gestalt, wszystkie zaburzenia w związku,  powstają z  powodu niezdolności jednostki do znalezienia i utrzymania właściwej równowagi między nią samą,  a resztą świata. Dobrze byłoby więc pożegnać się z nierealistycznymi wyobrażeniami o istnieniu idealnej, pełnej i doskonałej miłości w związku. Lepiej myśleć  o miłości i życiu, takim jakie ono jest.  I mieć w sobie dużą dozę wyrozumiałości dla  wszystkich jego niedoskonałości.

Jeżeli chcemy budować związek z konkretną osobą, miejmy świadomość czekających nas trudności. Myśląc o sobie, mierzmy się z własnymi ograniczeniami i bagażem doświadczeń. Wybierając  partnera  /kobietę lub mężczyznę/  decydujmy się  na takiego, jakim  on jest, a nie  na takiego, jakim mógłby być

  – Nie wchodźmy w związek zbyt pochopnie. Warto raczej zrezygnować z niezadowalającego nas partnera. Dzięki temu powstanie przestrzeń dla sytuacji i osób, które będą nas zadowalać. One dadzą większą  szansę na satysfakcjonujące życie.  

– Starajmy się zaufać temu co widzimy i słyszymy w związku dzisiaj, a nie temu co może zdarzyć się kiedyś.                                                                                                                      

– Zapomnijmy o życzeniowym myśleniu i usprawiedliwieniach, że: „On się zmieni”, „Na razie nie umie się otworzyć”, „Kiedyś mnie doceni”. Być może tak kiedyś będzie, lecz może nie nastąpi to nigdy.

– Nauczmy się wybierać  i doceniać proste sytuacje. Życie to nie poemat, ani powieść z serii Harlequin. Nie musimy codziennie poświęcać się, czy truć się w imię miłości lub z powodu nadmiaru życiowych trudów.

– Pamiętajmy o tym, co jest dla nas ważne. O  wzorcach i ideałach wyniesionych z domu. Nauczmy się o tym z partnerem rozmawiać.

Nie bądżmy jednak niewolnikami schematów i wzorców. Nauczmy się wyjaśniać sprawy i dyskutować nad problemami związku. Szukajmy rozwiązania zadowalającego obojga partnerów. Cały ten artykuł można  spuentować cytatem   Berta Hellingera –  twórcy  nowej,  choć wzbudzającej kontrowersje,  metody psychoterapii:

 „Jeżeli  związek ma się udać, każdy z partnerów musi opuścić swoją rodzinę. Nie tylko w zewnętrznym sensie –  każdy musi zostawić także niektóre zasady, obowiązujące w jego rodzinie  i wypracować ze swoim partnerem nowe zasady. /…/.   Powstają  wtedy wspólne normy, rytuały, przekonania i tabu, które później stają się wiążące dla wszystkich w danej rodzinie  /…/. Tylko na tej nowej płaszczyźnie para może być /żyć/  w głębokim zespoleniu. W tle natomiast i tak działają /często/ zupełnie nieświadome struktury, które są określone i nadane z góry, i wymykające się uzgodnieniom.”

                                                                                                                                                              Jerzy Smakosz

 

 

                                                                                                                  

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *